Oratorium. Stęsknione dzieciaki biegną z drugiego końca placu, zwanym na co
dzień boiskiem do piłki nożnej. Moje "naturalnie" wychudzone
Murzyniątka w okresie świątecznym wyglądają nieco mizerniej. Wnioskuję, że
"Wigilia" była skromniejsza niż przypuszczałam.
Nieobecność w Mansie zmusiła mnie do nadrobienia informacji
ze świata plotkarskiego naszego podwórka. To, co udało mi się zarejestrować
spośród natłoku wiadomości:
15-letni Cisenga, uśmiechnięty od ucha do ucha przyjął chrzest.
15-letni Cisenga, uśmiechnięty od ucha do ucha przyjął chrzest.
Przejęty Gift, poinformował o nieobecności Harisona, który
wyjechał do rodziny w Kitwe. Nie wiadomo kiedy wróci.
Spragniony przytulania Rysiek, przybiegł z siatką mango.
Natomiast rozwydrzona Frida jak zawsze chciała ugryźć moje paznokcie.
Christopher, wbijając mi palucha w pępek, ze łzami wyszlochał, że tęsknił.
Ostatni, który cierpliwie czekał, to 13-letni Asse. Rzucając mi się w ramiona wykrzyczał tylko "Beeeeeeeeeeeeeeeeeti". Nareszcie miałam możliwość powiedzieć komuś, że każdego dnia, tęskniąc, myślałam o nich.
Spragniony przytulania Rysiek, przybiegł z siatką mango.
Natomiast rozwydrzona Frida jak zawsze chciała ugryźć moje paznokcie.
Christopher, wbijając mi palucha w pępek, ze łzami wyszlochał, że tęsknił.
Ostatni, który cierpliwie czekał, to 13-letni Asse. Rzucając mi się w ramiona wykrzyczał tylko "Beeeeeeeeeeeeeeeeeti". Nareszcie miałam możliwość powiedzieć komuś, że każdego dnia, tęskniąc, myślałam o nich.
Ośmioliterowy wyraz "tęsknota" tego dnia wcale nie
stał się oklepanym. Kipiał szczerością i prawdziwością.
Wraz z Agatą postanowiłyśmy sprawić dzieciom niespodziankę zwaną "Mikołajem". Każde dziecko dostało bluzkę, spodnie, albo sukienkę. Miło było patrzeć na dzieci, cieszące się z ubrań, które leżały nieużywane na dole polskich szaf. Uśmiechnięte buziole osłodziłyśmy lizakami.
Urwisy, myśląc, że to już koniec niespodzianek w tym roku, nie wiedziały, że na Sylwestra zasypiemy je znowu Europą.
Zaczęliśmy normalnie. Podczas grania z chłopakami w piłkę zasygnalizowałam Agacie, że wymykam się do domu. Wraz z Patrykiem przejęli rolę trenerów. Dość szybko zjawiłam się z powrotem. Murzyniątka na moją komendę ustawiły się w jeden rząd. Widziały, że mam coś kolorowego, ale nie do końca wiedziały, co to jest. Czoła marszczyły się, a wzrok otwierał reklamówkę, którą trzymałam. Nieprzekonane dłonie przyjmowały słodycz.
Wraz z Agatą postanowiłyśmy sprawić dzieciom niespodziankę zwaną "Mikołajem". Każde dziecko dostało bluzkę, spodnie, albo sukienkę. Miło było patrzeć na dzieci, cieszące się z ubrań, które leżały nieużywane na dole polskich szaf. Uśmiechnięte buziole osłodziłyśmy lizakami.
Urwisy, myśląc, że to już koniec niespodzianek w tym roku, nie wiedziały, że na Sylwestra zasypiemy je znowu Europą.
Zaczęliśmy normalnie. Podczas grania z chłopakami w piłkę zasygnalizowałam Agacie, że wymykam się do domu. Wraz z Patrykiem przejęli rolę trenerów. Dość szybko zjawiłam się z powrotem. Murzyniątka na moją komendę ustawiły się w jeden rząd. Widziały, że mam coś kolorowego, ale nie do końca wiedziały, co to jest. Czoła marszczyły się, a wzrok otwierał reklamówkę, którą trzymałam. Nieprzekonane dłonie przyjmowały słodycz.
Agata podbiegła
mówiąc: "Daj jedną, bo oni nigdy tego nie jedli!". Wzięła w rękę
jednego i poszła instruować dzieci, co zrobić z tym zielonym glutem. Łukowskie
żelki! Zawitałyście w brzuchach naszych czekoladek po raz pierwszy w ich życiu.
Haribo, dzięki za tę dawkę kalorii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz