Jest Wielki Post. Moje codziennie spostrzeżenia? W mansowym kościele pojawia
się liczniejsza rzesza wiernych. Droga Krzyżowa to ważny dla nich czas. Na
markecie bez zmian, może kuraki trochę zdrożały ze względu na sezon. Ale to nie
oznacza, że ludzie zaczęli pościć bo i tak są niedożywieni. Co słychać w
Europie? Miastowe dyskoteki zapewne przyciszyły głośniki o kilka decybeli. Co
dalej? Praktykowanie postanowień na ten czas pewnie obraca się w tematyce
dietetyczno-wagowej albo zmniejszania alkoholowego voltu. No dobra - urodziny
teścia się nie liczą. Co powie kobieta? Jestem za gruba - nie będę jeść
słodyczy. Przyjemne z pożytecznym. 40 dni bez czekolady, 5 kilo spadnie jak
nic. Co na to zbuntowana nastolatka z nadwagą? Nie będę jeść po godzinie 18 od
poniedziałku do piątku. Dzieci w Afryce czasami nie jedzą kilka dni, umartwię
się. To nic, że w weekend odrobię w pobliskim fast foodzie. I do tego jeszcze
będę wchodzić na facebook'a tylko co drugim dzień. Wielki post to nadzieja na
talię osy? Stop, stop, stop! Człowieku, szybko zmień myślenie.
Czym jest postanowienie? To praca nad tym, co sprawia mi największą trudność w drodze do Boga. Zatrzymajmy się razem na kilka minut...
Ja i Środek buszu. Ku wielkiemu zaskoczeniu niedawno
usłyszałam słowa, z którymi obudziłam się dziś rano. "Bądź zimny albo
gorący...skoro jesteś letni chcę wyrzucić Cie z moich ust..."
Czekając na Mszę, leże na samochodowej plandece. Liście palmy osłaniają mnie przed słońcem. Z wysokiej trawy słychać podglądające mnie dzieci. Pewnie myślą, że ruszanie najmniejszym palcem u stopy to moje jedyne zajęcie na ten czas. Jednak ja włączam myślenie i wyobraźnię. Nie zważając na ich rozmowy zamykam oczy...
"Dajcie trochę tej pustyni, a nie robicie ciągle
busz". Przenoszę się myślami w nieznane...
Ogromna pustynia. Jestem tu sama. Zdezorientowana wstaję i
idę. Po chwili czuję się, jakby ktoś ciągnął mnie za rękę, jak małe dziecko na
zastrzyk. Jedyne co widzę, to jakieś ślady, które wyznaczają nieokreślony cel.
Zaczynam biec. W ciemnościach zauważam małe światło. Po śladach nieznajomych
stóp biegnę do tego miejsca coraz szybciej. Na miejscu zastaję oświetlone lustro.
Szybka klatka stop. Obracam się dookoła własnej osi. Obok nieznajomych śladów
nie widzę własnych. Co się dzieje? W lustrze widzę moją codzienność.
Resztką sił ze skruchą upadam na kolana. Już nie pytam, po
co się tu znalazłam. Wiem, czyje to ślady. To Pan Bóg i mój czas.
Otwieram oczy. W świetle dnia robię rachunek sumienia. Co
tak naprawdę trzeba postanowić...
Moja misja to skarb. Moje lustro, moja pustynia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz