To wszystko dzieje się w niedokończonym kościele w Kabwe. Nie
brakuje mi domu, idealnie zgranego chóru, dylematu, co na siebie założyć by się
nie zadusić wśród tłumu wiernych mojego miasta.
Ksiądz wstaje i myje stopy wiernym. Kapłan, w którym jest
Jezus, którego uczynił swoim narzędziem, bierze miednice i po prostu je myje.
Jednym poświęca kilka sekund, innym kilka minut…
My:
Po ludzku widzimy
uniżenie, prześcieradło i mycie zaniedbanej części ciała. Może są to stopy z
popękanymi piętami, złamanymi paznokciami, odrzucającym zapachem, albo są pokryte sztucznymi
balsamami upiększającymi. Jedne są przepracowane, zaganiane, inne wygodne i
modne. Prawda jest taka, że naszymi stopami w tym momencie są nasze serca.
Często zranione, przepełnione nienawiścią, brakiem miłości, gonitwą za
pieniądzem. Raczej uciekamy od przyznania się do tego, niż wracamy i naprawiamy.
Bo wstyd, bo co inni powiedzą. Wstydzimy się tez swojej wiary. Bo widzimy
problemy kościoła, a zapominamy, że to my jesteśmy tym kościołem. Tracimy
siebie marnując czas na ocenianie innych. Unikamy ludzkości w swojej
codzienności. Z wygody i pychy.
Ten problem masz Ty w Europie, ja na misjach i wszyscy nas
otaczający. To wszystko jest nasze. Dlaczego? Bo jesteśmy tylko ludźmi.
On– Jezus:
Nieskończona miłość, która jest zawsze. Może jej nie
dostrzegamy, bo kosmetyka ciała zajmuje więcej czasu niż kosmetyka duszy. On
chce myć te brudne stopy. W sposób uniżenia i mycia On uzdrawia nasze serca. Czasami
trzeba zaryzykować, przestać płynąć z prądem i zrobić coś, czego do końca nie rozumiemy. Złożyć to wszystko w Jego rękach.
Zadanie na dziś? Stać się uczniem. Dać się skąpać, by stać
się człowiekiem, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga.
Jestem na zambijskiej ziemi i czuję się jak w domu. Niczego mi nie brakuje, bo to co najważniejsze jest ze mną.
Jestem na zambijskiej ziemi i czuję się jak w domu. Niczego mi nie brakuje, bo to co najważniejsze jest ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz