niedziela, 19 sierpnia 2012

Bansy na Mszy Świętej




     Sobota wieczór. Przewracam się  z boku na bok w nieco przymałym jak dla mnie łóżku. Nie mogę zasnąć. Jutro oficjalne przywitanie w Salezjańskim Kościele w Mansie. Znajduje się on nieopodal mojej skromnej chałupki z czerwonej cegły, którą dziele z Agatą. Stres obracam w udawany sen, a ta chodzi szuka czegoś nowego do jedzenia. Wielki plus - będzie pierwsza przed karaluchami :). Całą noc biję rekordy w obracaniu się wokół własnej osi... 6:00 odzywa się cudowny budzik. Jak na typową kobietę otwieram szafę i myślę w co ma się ubrać. Przecież to uroczysty dzień. Na każdej Mszy będziemy prezentowane. Chwytam citengę ( 2 metry afrykańskiego materiału grającego rolę kiecki) różowy sweterek...wyglądam jak cukierek :) W drodze do Kościoła zastanawiamy się czy rozpuszczone włosy oby nie są gorszące dla tych ludzi. Ponoć ludzie rozpoznają nas tylko po tym, że ja mam loki, a Agata proste włosy. Nie jedna prostownica nie daje takiego efektu jak jej geny. Słyszymy już pierwsze "Mulisiani?" (jak się masz w języku Cimemba). Grzecznie odpowiadamy "Błino" ( dobrze).

7:00 Niedzielną Mszę Świętą czas zacząć. Siedzimy w pierwszych ławkach zaraz za angielskim chórem. Przedział wiekowy może odzwierciedlić mieszanka wedlowska. Czuję na sobie wzrok ponad 100 par oczu. Nie liczę już tych sztucznych, które godnie reprezentują afrykański Express Vision. (klask, klask) .... Biodra same idą w ruch. Na mojej twarzy maluje się happy paszcza. Czuję się jak na planie filmowym "Zakonnicy w przebraniu". Jedyne co wydaje się dość znajome to dwóch polskich Księży na ołtarzu. Ludzie wysyłają nam liczne uśmiechy. Kipi z nich radość. Stres i obawy poszły w zapomnienie. W Afryce więcej się siedzi i klęczy niż stoi. Uwielbienie po Komunii to dopiero czyste szaleństwo. Wszyscy klaszczą, tańczą i śpiewają w niebogłosy. Dobra didżejka z samego rana spowodowała, że poczułyśmy w naszych żyłach afrykańską krew. Dlatego też prezentacja była całkiem naturalna. Nikogo nie dziwił mój nieco niemiecki akcent przy ich chińskim, a dwa czułam się mega odstresowana.

Następna Msza była dziecięca. Również prowadzono przez Białego Salezjanina aczkolwiek w języku Cimemba. Maluchy prezentują choreografię niczym z gospel. Bębny w różnych rozmiarach - to co Ryśki lubią najbardziej. Niejaki Ruben informuję nas, że małe czekoladki chcą nas poznać. Agata zrobiła takiego Pyszczka, że nie wiem już którym to level jej radości :). W końcu to do nich tu przyjechałyśmy. Jakaś setka krasnali otacza nas niczym zdobycz na obiad. Każdy podaje dłoń dziesiąty raz. Zastanawia mnie fakt jak my sie pomieścimy w tym przedszkolu. W Polsce sanepid dawno by kazał zwijać ten majdan. Jednak te nie potrzebne myśli odstawiam na bok żeby uściskać ponownie każdego brzdąca. Bezcenny jest widok, kiedy starszy brat ciągnie młodsze rodzeństwo by przypadkiem ich nie pominąć. Ledwo przyjechałyśmy, a już przez myśl przeszło by zostać tu jeszcze dłużej niż mamy w planach.

Ostatnia Msza rzekoma "suma" w polskim tłumaczeniu. Bite 3 godziny. Nawet nie wiem kiedy minęło. W centrum Czarny Ksiądz z obstawa 15 lektorów w zabawnych sukieneczka podobnych do polskich alb. "Kościół pęka w szwach, babcia we łzach cichutko łka, organista daje znak ..." Ręce w górze, uśmiechy na twarzach - jazda! Utworzony pociąg nie może pojechać beze mnie. Oddaje Agacie swoje rzeczy biegnę do roztańczonego TLK w środku Mszy. Moje kroki wyćwiczone na polskich weselach przepełnionych muzyką disco - polo mogą się schować przy tym sprężystym machaniu tyłeczkiem. Niebawem uciekam bo chłopaki nie dają mi spokoju.

Europejczyku masz problem z wiara, jesteś wczorajszy i być może padasz na suchoty bo męczy Cię kac morderca, który nie ma serca? Wbijaj na bansy do DJ Jezusa.
Wjazd: darmocha.
Before party: w konfesjonale.
Danie główne: Komunia Święta.

 Zrozumiesz tajemnicę, która jest prostsza niż konstrukcja nie jednego prosiaka z farmy Czestera w Lufubu. Nie trzeba być w Afryce by Niedzielę spędzić inaczej niż w betach.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś tam zaledwie kilka dni i już taka opalona:P
    Chciałem jeszcze podziękować za podesłanie trochę słońca zrobiło się naprawdę gorąco w gdańsku:P
    Pozdrowienia dla was znad morza;P

    OdpowiedzUsuń