Tego dnia Harrison nie był Harrisonem. Jeden z wielu moich
ulubieńców nie przywitał się ze mną uśmiechem i przytulasem. Miałam wrażenie,
że już wczoraj był spokojniejszy, mniej rozbrykany. Teraz siedzi na kamieniu
jak żaba. Nogi bardziej brudne niż zawsze. Oczy czerwone. To znak. Wołam Simona
zwanym Szymonem. Mój prywatny translator angielsko- cibembowy. Murzyniątko moje
kochane - boli go brzuch. Biorę go na ręce i niosę do "gabinetu".
Jedyne co możemy mu dać to witaminy. Chwila nieuwagi i zostajemy same. Wszyscy w Oratorium skaczą, grają, tańczą,
śpiewają. Wychodzę na świeże powietrze i lokalizuję kogoś lekko oddalonego. To
mój Harisek miedzy kamieniami. Postanawiam po prostu pobyć z nim.
On stoi - więc stoimy razem. On patrzy w lewo - ja też patrzę w lewo. On zakłada ręce na siebie to i ja zakładam ręce na siebie. Mały po dłuższej chwili chwieje się i trze oczy. Na migi dobitnie daję mu do zrozumienia by siadł ze mną na jednym z wygodniejszych kamieni. W tym oto momencie rzucił się na mnie. Jak wygłodniały lew. Wtula się najmocniej jak potrafi. Jakby chciał wejść we mnie i stać się Beatą Ryszkowską. Płacze. Przytula się jeszcze mocniej. Łzy niczym wodospad Niagara. Moje ubrania są całe zaflukane. Serce mi pęka bo nie wiem o co chodzi. Siedzimy jak odludki. Harrison słabnie. Przelewa mi się w rękach. Na sygnale znowu wzywam Szymona.
On stoi - więc stoimy razem. On patrzy w lewo - ja też patrzę w lewo. On zakłada ręce na siebie to i ja zakładam ręce na siebie. Mały po dłuższej chwili chwieje się i trze oczy. Na migi dobitnie daję mu do zrozumienia by siadł ze mną na jednym z wygodniejszych kamieni. W tym oto momencie rzucił się na mnie. Jak wygłodniały lew. Wtula się najmocniej jak potrafi. Jakby chciał wejść we mnie i stać się Beatą Ryszkowską. Płacze. Przytula się jeszcze mocniej. Łzy niczym wodospad Niagara. Moje ubrania są całe zaflukane. Serce mi pęka bo nie wiem o co chodzi. Siedzimy jak odludki. Harrison słabnie. Przelewa mi się w rękach. Na sygnale znowu wzywam Szymona.
Harrison nic dziś nie
jadł. Ostatni posiłek był wczoraj w postaci marnej szimy.
Adonai gdzie jesteś? Nie potrafię zrozumieć, że to niewinne dziecko cierpi bardziej niż ja. Czy oby dobrą kolejność zastosowałeś?
Baruch ata Adonai, eloheinu melech haolam szehehejanu, wekimanu, wehigianu lazman haze. Najtrudniejsze to pogodzić się z Jego wolą!
OdpowiedzUsuńMisiek:*
Gdzie jest Bóg? Jest tam z nimi i głoduje razem z nimi... To parafraza słów papieża - Benedykta XVI wypowiedzianych w 2006 r w Oświęcimiu...
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się także niezwykły wiersz ks. Twarowskiego
Mój Bóg jest głodny
ma chude ciało i żebra
nie ma pieniędzy
wysokich katedr ze srebra
Nie pomagają mu
długie pieśni i świece
na pierś zapadłą
nie chce lekarstwa w aptece
Bezradni
rząd ministrowie żandarmi
tylko miłością
mój Bóg się daje nakarmić