piątek, 29 marca 2013

Umiłowane stopy


To wszystko dzieje się w niedokończonym kościele w Kabwe. Nie brakuje mi domu, idealnie zgranego chóru, dylematu, co na siebie założyć by się nie zadusić wśród tłumu wiernych mojego miasta.
Ksiądz wstaje i myje stopy wiernym. Kapłan, w którym jest Jezus, którego uczynił swoim narzędziem, bierze miednice i po prostu je myje. Jednym poświęca kilka sekund, innym kilka minut…


My:
 Po ludzku widzimy uniżenie, prześcieradło i mycie zaniedbanej części ciała. Może są to stopy z popękanymi piętami, złamanymi paznokciami, odrzucającym zapachem, albo są pokryte sztucznymi balsamami upiększającymi. Jedne są przepracowane, zaganiane, inne wygodne i modne. Prawda jest taka, że naszymi stopami w tym momencie są nasze serca. Często zranione, przepełnione nienawiścią, brakiem miłości, gonitwą za pieniądzem. Raczej uciekamy od przyznania się do tego, niż wracamy i naprawiamy. Bo wstyd, bo co inni powiedzą. Wstydzimy się tez swojej wiary. Bo widzimy problemy kościoła, a zapominamy, że to my jesteśmy tym kościołem. Tracimy siebie marnując czas na ocenianie innych. Unikamy ludzkości w swojej codzienności. Z wygody i pychy.
Ten problem masz Ty w Europie, ja na misjach i wszyscy nas otaczający. To wszystko jest nasze. Dlaczego? Bo jesteśmy tylko ludźmi.


On– Jezus:

Nieskończona miłość, która jest zawsze. Może jej nie dostrzegamy, bo kosmetyka ciała zajmuje więcej czasu niż kosmetyka duszy. On chce myć te brudne stopy. W sposób uniżenia i mycia On uzdrawia nasze serca. Czasami trzeba zaryzykować, przestać płynąć z prądem i zrobić coś, czego do końca nie rozumiemy. Złożyć to wszystko w Jego rękach.



Zadanie na dziś? Stać się uczniem. Dać się skąpać, by stać się człowiekiem, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga.

Jestem na zambijskiej ziemi i czuję się jak w domu. Niczego mi nie brakuje, bo to co najważniejsze jest ze mną.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz